fbpx

Droga na skróty, ale czy do sukcesu?

with Brak komentarzy

Droga-na-skróty-ale-czy-do-sukcesu TomaszTrawiński blog

Chyba w naszej naturze mamy potrzebę poszukiwania skrótów. Chcemy, żeby wszystko było łatwiejsze, szybsze, prostsze itp. I super. Dzięki temu cywilizacja się rozwija. Idziemy, a właściwie w ostatnich latach to, pędzimy do przodu. Często za tym rozwojem nie nadążając. Technologia przyszłości co chwile pokazuje nam, że właściwie nie ma już żadnych ograniczeń. Niestety, prawie zawsze do tego co dobre, przyklei się coś, mówiąc delikatnie, niekoniecznie fajnego. Niepokojące jest to, że to „coś”, często chowa się pod takimi wzniosłymi hasłami jak sukces, biznes, rozwój, czy szczęście.

W poszukiwaniu skrótów bardzo wielu z nas i to bardzo łatwo daje się nabierać na tzw. „drogę na skróty prosto do sukcesu”. Jesteśmy dziś atakowani tekstami typu „zarobisz bez pracy”, „pewne inwestycje”, „to jest najlepszy moment”, „nie bądź frajerem, przyłącz się teraz, bo potem będzie za późno”, „inni już zarobili, więc ty też możesz” itp. itd. Nie jest moim celem dokonywanie w tym tekście analizy, która z tych obietnic ma sens. Nie w tym rzecz. Chciałbym raczej pokazać pewne mechanizmy, które powodują, że jesteśmy na te treści podatni.

Zacznijmy od starej dobrej zasady Pareto. W obecnej ekonomii ta zasada zdaje się nieco zmieniać. Relacja przechodzi z 20/80 do relacji 10/90, a w sferze „sukces vs porażka” z pewnością już doszła do 5/95. Z czego ci z sukcesem są oczywiście po stronie mniejszości. Dlaczego o tym? Otóż, jeśli jesteś atakowany/atakowana informacją, że możesz w jakimś biznesie odnieść błyskawiczny sukces, to zerknij proszę na tę zasadę. Poddaj się spokojnej analizie i odpowiedz sobie na pytanie. Co jest w tobie takiego szczególnego, że akurat ty będziesz w grupie tych 5% ludzi sukcesu, a nie w pozostałej grupie, powiedzmy, bez sukcesu? Choć czasem należałoby powiedzieć wprost, czyli w grupie frajerów. Tylko odpowiedzi na to pytanie szukaj w swoich osobistych cechach, a nie w tym wyjątkowym przecież „projekcie biznesowym”. Argument, że akurat ten biznes jest inny i akurat w tym biznesie każdy ma gwarantowany sukces, wstaw między bajki, bo takich biznesów nie ma. Dlaczego? Bo jest to ekonomicznie niemożliwe. Jeśli tego nie rozumiesz, to tym bardziej daj sobie spokój ze światem biznesu.

Zbyt często dajemy się nabrać na swoje osobiste dobre samopoczucie na swój własny temat. Zwłaszcza, gdy osiągnęliśmy już jakiś sukces (skala sukcesu to rzecz bardzo względna). Jako tzw. „ludzie sukcesu”, mamy zazwyczaj bardzo wysokie poczucie własnej wartości. I z jednej strony fajnie, bo dzięki temu jesteśmy pewniejsi siebie, odważniejsi itp. Jednak z drugiej strony wpadamy łatwo w pułapkę poczucia nieomylności. Wiele lat temu pewien mądry człowiek wyjaśnił mi, że ekspert od stomatologii jest tylko ekspertem od stomatologii. Konsultowanie się z nim w kwestii wymiany opon nie ma większego sensu. Przykład wydaje się oczywistym. Jednak dziś często spotykam osoby, które będąc ludźmi sukcesu w jednej dziedzinie, przyjmują za oczywiste, że będą nimi również w innych sferach. Niestety. Zazwyczaj tak nie jest. Im szybciej to sobie uświadomimy, tym być może mniej czasu i pieniędzy stracimy na niepewnych i bardzo ryzykownych „projektach biznesowych”.

Podzielę się jeszcze jedną refleksją. W głośnej aferze Amber Gold odniosłem wrażenie, że media starały się przekonać nas, że głównymi osobami, które straciły pieniądze, byli emeryci, którzy po wpłacali oszczędności swojego życia. Z pewnością była to dość liczna grupa, jednak mam przekonanie, że to nie oni najwięcej „zainwestowali”. Nie mogę się oprzeć myśli, że tymi, którzy najwięcej stracili w tym „projekcie biznesowym” byli prywatni przedsiębiorcy. Ci sami, którzy w swoich biznesach osiągnęli przecież sukcesy i wypracowali środki, które zdecydowali się „zainwestować”. Dlaczego to zrobili? Może dlatego, że w przekonaniu wielu z nich była to właśnie okazja. Można było „zarobić bez pracy”. To były „pewne inwestycje”. To był „najlepszy moment”.  Nie chcieli być frajerami, więc przyłączyli się „teraz, bo potem mogło być za późno”. Przecież wiedzieli, że „inni już zarobili, więc oni też mogą”. I kasa poszła.

Najgorsza refleksja na koniec jest taka, że wielu z nich, jeszcze nie raz, zainwestuje i straci swoje pieniądze w innych „super okazjach”. Bo te inne będą wydawać im się jeszcze lepsze, bezpieczniejsze, bardziej dochodowe itp. Tak niestety działa psychologia tłumu. Niewielu jest na nią odpornych. O czym najlepiej wiedzą twórcy wspomnianych „superdochodowych projektów biznesowych”.

W najbliższych latach spodziewany jest kolejny kryzys ekonomiczny. Ciekaw jestem w jakiej branży będzie miał swój początek. Póki co, życzę nam wszystkim więcej rozsądku a mniej emocji w podejściu do „super dochodowych projektów biznesowych”. Jak mówią Amerykanie – „no free lunch”.