fbpx

Poglądy i opinie vs racje

with Brak komentarzy

cyfra 89 lub 68 zależy od punktu widzenia osoby

Odnoszę wrażenie, że obecnie, w tzw. dyskusji publicznej, zaniknęło zjawisko wyrażania własnych poglądów i opinii. Nie, nie oznacza to, że ludzie nie wyrażają tego, co myślą na dany temat. Robią to i to często bardzo dobitnie. Rzecz w tym, że wyrażają swoje opinie i poglądy w formie racji. W formie racji, z którą wszelka dyskusja już z założenia jest bezzasadna. Bo jak tu dyskutować z racją? A jeśli to zrobisz? Jesteś głupcem. O czym natychmiast cię poinformują. Jeśli masz inne spojrzenie na dany temat i wyciągasz inne wnioski, to oczywistym jest, że się mylisz. Dlaczego? Bo oni przecież przed chwilą zapoznali cię z „racją”.

Oczywistym dla mnie jest, że w takiej relacji jakakolwiek rozmowa, czy dyskusja nie ma żadnego sensu. Człowiek ogłosił „rację”, a z racją się nie dyskutuje. Zwłaszcza, gdy dana osoba zapoznała świat ze swoją „racją” publicznie, np. na portalu społecznościowym. Wtedy, właściwie możesz tylko daną treść przeczytać i jeśli masz inną „rację”, uśmiechnąć się pod nosem. I tyle. Podejmowanie dyskusji w tym miejscu nie ma sensu. Dlaczego? Oprócz oczywistości, że z „racją” się nie dyskutuje, dochodzi jeszcze jeden psychologiczny mechanizm – lęk przed publiczną oceną. Jest on o tyle silny, że w wypadku, gdy ktoś publicznie udowodni, że wspomniana „racja” to stek bzdur, to automatycznie jej autor nie wypada najlepiej w swej roli samozwańczego eksperta. A chyba nikt nie chce, by publicznie udowodniono mu, że jest idiotą? Dlatego osoba głosząca publicznie swoje „racje”, zazwyczaj będzie ich bronić wszelkimi możliwymi sposobami, a personalny atak, który nie ma żadnego związku z meritum sprawy, może być jednym z nich. I wtedy, zamiast merytorycznych argumentów za daną „racją” możesz dowiedzieć się, że jesteś lewakiem, pisiorem, pedałem, Żydem, moherowym beretem, ubeckim agentem, genderowcem, a nawet wegetarianinem i cyklistą. 😉

A co by było, gdybyśmy wygłaszając własne przekonania na dany temat, zaczynali lub kończyli swoją wypowiedź stwierdzeniem typu: „Taki mam pogląd na tę sprawę, taka jest moja opinia.”? Czy nie wydaje wam się, że w naturalny sposób pojawia się pole i przyzwolenie dla innych, aby również wyrazili swoją opinię? Czy automatycznie nie pojawia się przestrzeń do ewentualnej korekty naszych poglądów, jeśli argumenty drugiej strony wydadzą nam się warte rozważenia? A może w takiej dyskusji poznamy nowe fakty? Może wyniki jakichś badań, o których wcześniej nie słyszeliśmy? Może te treści będą na tyle interesujące, że skłonią nas do ponownego zgłębienia tematu i być może zweryfikowania naszych przemyśleń, a być może obalenia poznanych nowych treści i pozostania przy swoim? W moim przekonaniu, w takim nastawieniu pojawia się to, co w dyskusji najistotniejsze, czyli otwartość. Otwartość na innego człowieka i jego sposób widzenia świata. I uwaga. To będzie „jego sposób widzenia świata”, a nie jego „racja” o tym świecie. Tak samo, jak z naszej strony, gdy „nasz sposób widzenia świata” jest naszą o nim opinią, a nie racją.

Również ten tekst jest tylko opinią, poglądem na opisany tu temat. A to oznacza, że wcale nie musicie się z nim zgadzać. Wcale nie musicie uznać tego, co tu napisane, za słuszne. I czy to nie jest właśnie piękne?

Pozdrawiam.